Polak lubi leczyć się sam, ale czy faktycznie takie postępowanie można nazwać leczeniem? Jakie błędy jako pacjenci najczęściej popełniamy? Farmaceuta Artur Rakowski wyjaśnia kilka kluczowych dla naszego zdrowia kwestii i tłumaczy, dlaczego nie warto leczyć się samodzielnie.
[aktualizacja: 07’2020]
Jako farmaceuta w codziennej pracy spotykam się z sytuacją nieprzestrzegania zaleceń lekarskich przez pacjentów. Po części wynika to z ich sytuacji finansowej, po części z własnych przekonań. Jedno jest pewne – zjawisko non compliance samego pacjenta naraża na niebezpieczeństwo pogorszenia zdrowia, a system opieki zdrowotnej na dodatkowe koszty poniesione na skutek leczenia następstw niewłaściwie prowadzonego leczenia.
„Poproszę tylko ostatni lek z recepty”
Rezygnacja z leczenia na skutek sytuacji finansowej jest najczęstszą przyczyną nieprzestrzegania zaleceń lekarskich (ang. non compliance). Statystyki są zatrważające – co najmniej 25% wszystkich recept nie jest w ogóle realizowana!
Często obserwowanym zjawiskiem są tzw. „wakacje od leków” będące niczym innym jak okresowym przerywaniem leczenia na kilka – kilkanaście dni.
W świadomości wielu ludzi nadal pokutuje błędne przekonanie, że wybiórcze stosowanie leków przepisanych przez lekarza wystarczy, by kontrolować przebieg choroby. Tymczasem w przypadku wielu chorób np. sercowo – naczyniowych czy schorzeń dermatologicznych istotą terapii zleconej przez lekarza jest jej indywidualny charakter.
Wiele leków przepisuje się świadomie z powodu ich wzajemnego, synergistycznego działania.
Sytuacja finansowa nie powinna być powodem rezygnacji z leczenia. Co więcej, nawet w bardzo trudnych sytuacjach apteka jest najwłaściwszym miejscem, gdzie można uzyskać niezbędną pomoc.
Nadal wielu pacjentów nie korzysta w pełni ze swoich praw – np. specjalnych uprawnień, z tytułu których należą im się leki po znacznie niższych cenach.
Do tej grupy należą osoby represjonowane, inwalidzi wojenni i wojskowi czy honorowi dawcy krwi. Od niedawna pomocną dłoń do seniorów powyżej 75. roku życia wyciągnął również rząd, refundując w całości część najczęściej stosowanych leków.
Jeśli obawiamy się, że w danym okresie realizacja recepty poważnie nadszarpnie nasz budżet, możemy poprosić zaprzyjaźnioną aptekę o realizację części recepty teraz, a jej resztę w późniejszym terminie. Wyjściem z sytuacji jest również tzw. substytucja generyczna, czyli wydanie w aptece odpowiednika leku zapisanego na recepcie.
Lek generyczny jest chemicznie tą samą substancją – ma taką samą dawkę, wielkość opakowania i postać farmaceutyczną. Jego stosowanie nie powoduje różnic terapeutycznych, a cena często jest zadziwiająco niska.
Jeśli korzystamy z prywatnej opieki zdrowotnej i wizyta ogranicza się do wypisania kolejnej recepty, możemy poprosić lekarza o wypisaniu tzw. recepty prolongowanej z określoną datą realizacji. Pozwoli to na jednej wizycie, otrzymać recepty nawet na 12 kolejnych miesięcy!
„Panie magistrze, czy mogę podzielić ten lek na nadciśnienie?”
Bardzo popularną praktyką jest dzielenie niektórych leków na własną rękę. To nic innego, jak podważanie sposobu dawkowania zaleconego przez lekarza!
Lęk przed działaniami niepożądanymi, wrodzona nieufność do białego fartucha czy pobudki ekonomiczne zmuszają wielu pacjentów do samodzielnego modyfikowania dawki.
Tymczasem wiele nowoczesnych leków ma specjalnie zaprojektowane tabletki o modyfikowanym uwalnianiu. Podzielenie takich tabletek grozi całkowitym zniesieniem efektu terapeutycznego. Dzieje się tak przypadku leków na nadciśnienie czy chorobę niedokrwienną, co może spowodować groźny skok ciśnienia i doprowadzić do śmierci (przełom nadciśnieniowy).
Każdą modyfikację dawki należy więc uprzednio skonsultować z lekarzem, a w aptece sprawdzić, czy dany lek można bezpiecznie dzielić. Taką informację znaleźć można również na ulotce. Możliwość podzielenia leku na dwie równe dawki nie oznacza, że możemy sobie pozwolić na samodzielne działanie!
„Moje wyniki poprawiły się, więc mogę odstawić tabletki”
Choć dzięki upowszechnieniu wiedzy medycznej proceder ten nie jest powszechny. Nadal wielu pacjentów odwiedzających aptekę prowadzi leczenie tylko do momentu uzyskania wyraźnej poprawy. Potem nagle porzucają farmakoterapię, będąc przekonanym, że dalsze leczenie nie ma żadnego uzasadnienia.
Tymczasem terapia wielu chorób przewlekłych opiera się na dożywotnim stosowaniu leków. Sukcesem nie jest całkowite wyleczenie, a minimalizacja szkód i zapewnienie choremu odpowiedniej jakości życia.
Co więcej nagłe odstawienie leków jest groźne dla życia, gdyż wiąże się z wystąpieniem tzw. „efektu z odbicia”. Zjawisko nagłego nasilenia objawów dotyczy odstawienia betablokerów (nebivololu, bisoprololu, metoprololu) oraz inhibitorów pompy protonowej (omeprazoul, pantoprazolu). Zjawisko występuje także w przypadku leków przeciwzakrzepowych (warfaryny i acenokumarolu) oraz uspokających benzodiazepin (alprazolamu).
„Nie, nie choruję na żadne choroby przewlekłe”
Przeszkodą w komunikacji między farmaceutą a pacjentem jest często ukrywany wstyd. Zdrowie dla wielu jest nadal bowiem tematem tabu i ludzie nie lubią otwarcie rozmawiać o swoich problemach. Często powodem oporu jest obawa przed krytyką, konieczność rozpoczęcia leczenia i zmiany dotychczasowych nawyków.
Nieśmiałym mogę jedynie przekazać, że zarówno lekarza jak i farmaceutę obowiązuje tajemnica zawodowa. Ponadto farmaceuta jest specyficznym przedstawicielem zawodów medycznych, gdyż jego usługi są dostępne 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu i to całkowicie za darmo.
Czasem zwykła, ludzka rozmowa rozwieje wiele wątpliwości i usprawni leczenie, a gdy nie będzie to konieczne – ochroni przed niepotrzebnym czekaniem w długich kolejkach w przychodni.
Przez ostatnie 25 lat zmienił się również stosunek farmaceuty do pacjenta. Stopniowo zrezygnowano z paternalistycznego traktowania osoby chorej na rzecz jego większej autonomii. Obecnie osoba przychodząca do apteki lub gabinetu lekarskiego staje się równorzędnym partnerem, z którym wspólnie podejmuje się decyzje dotyczące leczenia czy rekonwalescencji.
„Poproszę coś na skurcze, odchudzanie i wypadanie włosów”, czyli jak Polak leczy się sam?
W obecnej chwili rynek apteczny opiera się na sprzedaży suplementów diety i leków dostępnych bez recepty. Niestety przekaz reklamowy oraz nierzetelne informacje w sieci wprowadzają w błąd potencjalnego nabywcę, przypisując suplementom diety działanie lecznicze.
Postawienie na jednej szali środka leczniczego i suplementu diety niesie za sobą niebezpieczne ryzyko leczenia na własną rękę, bez konieczności konsultacji lekarskiej.
Błędnym przekonaniem jest również umniejszanie przez pacjentów znaczenia suplementów diety i ziół. Sprowadzają te produkty do roli naturalnych i bezpiecznych preparatów wspomagających terapię zleconą przez lekarza.
W efekcie pacjenci przyjmują sporą ilość preparatów, wierząc w ich prozdrowotne właściwości, które ich zdaniem są pozbawione działań niepożądanych. Możecie o tym przeczytać więcej w naszym poprzednim artykule, do którego link znajduje się TUTAJ.
Tymczasem suplementy diety oraz preparaty ziołowe wchodzą w groźne interakcje z lekami OTC i zaordynowanymi przez lekarza, w efekcie czego mogą potęgować, osłabiać oraz modyfikować efekt terapeutyczny leków.
Zachęcamy do posłuchania audycji na temat bezpiecznego przyjmowania leków: Bierzesz leki? Sprawdź czy nie robisz sobie krzywdy!
Dlatego przyszłość stoi przed aplikacjami medycznymi pozwalającymi lekarzom kontrolować sposób przyjmowania leków przez pacjenta. Jego zadaniem jest notowanie w systemie przyjętych dawek, dzięki czemu lekarz może się zorientować, czy stosuje się do jego zaleceń.