Naukowcy alarmują, że w niedalekiej przyszłości zabraknie nam skutecznych antybiotyków w walce z infekcjami bakteryjnymi. Doniesienia medialne z ostatnich lat – o groźnym i zjadliwym szczepie New Delphi, potwierdzają tą smutną tezę. Głównym winowajcą jest nieracjonalna antybiotykoterapia, która w dłuższej perspektywie prowadzi do tworzenia się szczepów opornych na działanie antybiotyków!

[aktualizacja 10’2020]

Antybiotykoterapia. Czym jest oporność bakterii?

Bakterie chorobotwórcze wbrew pozorom nie są tak prymitywnymi mikroorganizmami, jak nam się wydaje. Świadczy o tym fakt, że jeszcze 100 lat temu taka choroba, jak zapalenie płuc była uważana za chorobę śmiertelną! Kiedy wprowadzono do obrotu pierwszą penicylinę, świat naukowy ogłosił swoje ostateczne zwycięstwo w walce z bakteryjnymi patogenami.

Istotnie dzięki odkryciu antybiotyków udało nam się opanować wiele nieuleczalnych dotąd chorób. Jednak już po kilkunastu latach okazało się, że część bakterii uodporniła się w jakiś sposób na działanie leków przeciwbakteryjnych.

Od tamtej pory ruszył „wyścig zbrojeń”, który przyniósł lecznictwu kolejne generacje antybiotyków, a jednocześnie kolejne szczepy oporne na ich działanie. Wreszcie wprowadzenie do lecznictwa karbapenemu przyniosło medycynie spokój na długie lata. Aż do czasu, gdy w 2011 r. pojawił się odporny na niego szczep pałeczki zapalenia płuc Klebsiella pneumoniae „New Delphi”. Okazało się, że bakteria ta dysponuje genem superoporności NDM-1, który koduje enzym z grupy beta-laktamaz. Enzymy te odpowiedzialne są za uszkadzanie struktury antybiotyku, czyniąc go nieaktywnym farmakologicznie.

Co oznacza termin nieracjonalna antybiotykoterapia?

Przyczyną wyodrębniania się szczepów opornych jest stosowanie antybiotyków na szeroką skalę, nie tylko w lecznictwie, ale również w przemyśle spożywczym! Na Starym Kontynencie nadużywanie antybiotyków jest zjawiskiem powszechnym, a Polska zajmuje na tym polu niechlubne, czołowe miejsce.

W naszym kraju głównym problemem w kontekście błędnego leczenia infekcji jest:

  • rutynowe podawanie antybiotyków, nawet w sytuacji gdy nie ma pewności, że zakażenie ma podłoże bakteryjne, na przykład podawanie antybiotyków przy zwykłym przeziębieniu,
  • przepisywanie antybiotyków o szerokim spektrum, które są często nieadekwatnie silne w stosunku do zakażenia,
  • stosowanie zbyt małych dawek antybiotyku, przy jednoczesnym zbyt długim leczeniu!

Przeczytaj również: Antybiotyki i antybiotykooporność, to powinieneś wiedzieć!

„Antybiotykoterapia jest potrzebna”, czyli lekarze pod presją?

Wydawać by się mogło, że winni takiego stanu rzeczy są wyłącznie lekarze. Przecież to oni diagnozują swoich pacjentów i przepisują im określone środki lecznicze. Niestety jest również druga strona medalu, która w naszym społeczeństwie jest obecnie sporym problemem.

Żyjemy na wysokich obrotach i w ciągłym pośpiechu. Odwiedzając gabinet lekarski oczekujemy, że w łatwy i wygodny sposób zwalczymy infekcję i obędzie się bez zwolnienia lekarskiego. W naszym mniemaniu narzędziem, dzięki któremu to osiągniemy będzie przepisany przez lekarza konkretny lek – najlepiej skuteczny i silny. A za taki uważamy właśnie (i niestety!) antybiotyk!

W aptece często słyszę od pacjentów – „Bez antybiotyku się nie obejdzie!”, „Czy jest jakiś antybiotyk bez recepty?”, „Pójdę do lekarza po jakiś antybiotyk”.

Niestety coraz częściej dochodzi do sytuacji, kiedy sami wymuszamy na lekarzu przepisanie antybiotyku, a jego fachowość oceniamy przez pryzmat tego, czy na recepcie pojawił się skuteczny lek przeciwbakteryjny.

Pamiętajmy, że zawód lekarza i jego prestiż opiera się na fachowej wiedzy, etyce, ale jest zależny również od opinii pacjentów. Niestety w sytuacji, gdy pacjent nalega na przepisanie antybiotyku, część lekarzy ulega i bardziej dla „świętego spokoju”, aniżeli dla leczenia udokumentowanego zakażenia ordynuje antybiotyk.

antybiotykoterapia

Problem często leży po stronie pacjenta …

Wzrost oporności bakterii na antybiotyki wiąże się również z ich niewłaściwym stosowaniem. Nieprzestrzeganie zaleceń lekarskich, dzielenie dawek na własną rękę, skracanie czasu terapii bez porozumienia z lekarzem, czy wreszcie leczenie się u wielu specjalistów jednocześnie – ordynujących różne antybiotyki, niesie za sobą niebezpieczne konsekwencje dla zdrowia.

Wyjałowienie przewodu pokarmowego lub stosowanie niewłaściwego antybiotyku powodują, że zaczynają nas infekować wyselekcjonowane szczepy lekooporne.

Przyjmowanie antybiotyków bez żadnych podstaw medycznych i na własną rękę jest niebezpieczne, ponieważ leki te:

  • mogą powodować reakcje toksyczne i alergiczne,
  • niszczą mikrobiotę jelitową,
  • powodują rozwój szczepów lekoopornych,
  • sprzyjają infekcjom drobnoustrojami spoza ich spektrum działania.

Narodowy Program Ochrony Antybiotyków

W odpowiedzi na powszechne stosowanie antybiotyków w Europie powstały specjalne programy mające na celu edukowanie społeczeństwa w tym temacie. W naszym kraju zrodził się kilka lat temu rządowy projekt – Narodowy Program Ochrony Antybiotyków (NPOA). Jego celem jest „poprawa bezpieczeństwa pacjentów narażonych w coraz większym stopniu na zakażenia wieloantybiotykoopornymi bakteriami, a także na trudne w leczeniu pozaszpitalne inwazyjne zakażenia bakteryjne”.

NPOA promuje więc racjonalne stosowanie antybiotyków, czyli w sytuacjach bezwzględnej konieczności i po przeprowadzaniu badania bakteriologicznego.

Coraz więcej mówi się również o tzw. antybiotykoterapii celowanej, czyli takiej która uwzględnia stan pacjenta, dawkę oraz czas leczenia. Antybiotykoterapia celowana powinna działać szybko, skutecznie i możliwie jak najkrócej!

Antybiotykoterapia. Co my, pacjenci możemy zrobić?

Pamiętajmy, że antybiotyki nie leczą przeziębienia, bo wywoływane jest ono przez wirusy, na które antybiotyki nie działają! Większość błahych infekcji, które mogą dawać nam się we znaki ma charakter samoograniczający. Wystarczy w takich sytuacjach kontrolować objawy, stosować leczenie zachowawcze z pomocą lekarza i farmaceuty oraz przyjąć postawę wyczekującą.

Obecnie coraz więcej naprawdę skutecznych środków leczniczych jest dostępnych bez recepty – jak przeciwwirusowy pranobeks inozyny, szereg leków złożonych na przeziębienie czy przeciwzapalna benzydamina, które mogą z powodzeniem uporać się z nieskomplikowaną infekcją, bez konieczności zbyt wczesnego włączania antybiotyków.

Coraz większym problemem jest obecność w wodzie pitnej wielu syntetycznych leków – w tym również antybiotyków. Choć ich stężenie jest rzędu jednej części na miliard, to nikt nie zbadał jeszcze jego długotrwałej ekspozycji na organizm.

Skąd antybiotyki biorą się w ściekach?

Wiele aktywnych metabolitów jest wydalana przez ludzi i trafia do kanalizacji, część pochodzi z ogromnych hodowli zwierząt, gdzie podawanie hormonów pobudzających wzrost i antybiotyków chroniących przed chorobami jest rutyną. Wreszcie spora część trafia do wody pitnej z nieużywanych lub przeterminowanych leków wyrzucanych do toalet. Niestety szeroki wachlarz substancji leczniczych dostających się do ścieków sprawia, że nie ma jednej i sprawdzonej metody ich oczyszczania.

Pamiętajmy więc, by kategorycznie nie wrzucać farmaceutyków do śmietnika, czy toalety. Przeterminowane i niezużyte leki można oddawać w wyznaczonych miejscach – w niektórych aptekach, urzędach gminy lub firmach odbierających odpady z terenu gminy.

Partnerem sekcji "Gardłowa Sprawa" jest właściciel marki Uniben

ZapiszZapiszZapiszZapisz

Zapytaj lub skomentuj:

Napisz komentarz
Podaj swoje imię